poniedziałek, 22 listopad 2021 18:26

Dziecko i pies pod jednym dachem.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

„Ale czy kto kiedy słyszał, by pies zrobił coś złego dzieciom swego pana” pytał Konrad Lorenz w wydawanej wiele razy książeczce „I tak człowiek trafił na psa”. Zdaniem autora, wybitnego etologa, laureata Nagrody Nobla, psy wiedzą, jak bardzo nam – rodzicom i zarazem właścicielom psów – zależy na dzieciach i właśnie dlatego zapewniał, że „obawa, że pies mógłby dzieciom zrobić krzywdę, jest wręcz śmieszna”.

Minęło pół wieku; według aktualnych statystyk właśnie dzieci najczęściej są ofiarami pogryzień przez psy – i to przez psy domowe.

Wprawdzie, jak wynika z innych statystyk, dzieci nieporównanie częściej są krzywdzone przez własnych rodziców i znajomych rodziny, a prawdopodobieństwo ataku psa na znajome dziecko jest mniejsze niż szansa na wielką wygraną w grach liczbowych – ale w niczym nie zmienia to dramatu każdego pogryzionego dziecka. I w niczym nie zmienia faktu, że to tylko my – dorośli – jesteśmy odpowiedzialni za zachowanie naszych psów. I dzieci także.

Chyba niewielu z nas dysponuje, tak jak Konrad Lorenz, letnią rezydencją nad Dunajem, ogrodem, hektarami terenów spacerowych i jeszcze opiekunkami do dzieci, więc lepiej nie decydować się na jednoczesne wychowywanie niemowlęcia i szczeniaka.

Jeśli najpierw w domu był pies, można i koniecznie trzeba przygotować zwierzaka do odpowiednich zachowań przy maleńkim dziecku.

Zaczynamy od nauki reagowania na wszelkie polecenia obok ogródków, w których głośno bawią się dzieci, wymagamy cierpliwego warowania w wyznaczonym miejscu – niezależnie od tego, co sami robimy. Wszelkie zabiegi pielęgnacyjne przy dziecku nie powinny wymagać wypraszania psa z pokoju – nie wzajemna izolacja, ale spokojna obserwacja to pierwszy krok do prawidłowego ustalenia relacji dziecko – pies. I jeszcze przed narodzeniem dziecka pies powinien nauczyć się spokojnego marszu obok wózka. Niemal każdy domowy zwierzak interesuje się tym, co mamy w rękach lub podnosimy ze stołu, z kanapy czy podłogi – przecież takie gesty często poprzedzały zabawę lub choćby napełnienie psiej miski. To naturalne, że Reksio czy Perełka pobudzają się gdy bierzemy dziecko na ręce – ale właśnie dlatego należy zobojętnić taką sytuację.

Czyli pies cierpliwie waruje, a my podnosimy, podrzucamy i przytulamy choćby duży kocyk lub ręcznik, zwinięty przedtem w rulon. Od pierwszego dnia pod wspólnym dachem trzeba zapoznać psa z zapachem niemowlęcia – najlepiej zaczynając od podania do powąchania zasiusianej pieluszki. Oczywiste, że ani na chwilę nie zostawiamy dziecka samego z psem. Znajoma sunia nie tylko alarmowała szczekaniem o potrzebie zmiany pieluch, ale i szturchała nosem łóżeczko i na dodatek usiłowała nakarmić dziecko otrzymaną przedtem kością; po prostu traktowała niemowlaka niczym własne szczenię.

Już raczkujące dziecko budzi ogromne zainteresowanie u psa – porusza się przecież podobnie jak szczenię.

Nawet gdy dziecko pozostaje w dużym kojcu, kontrolujmy zachowanie psa. Jeśli dziecko raczkuje i bawi się w kojcu, a pies może je obserwować, obydwoje samorzutnie uczą się prawidłowego kontaktu. Dziecko nie staje się obiektem zbyt natarczywego obwąchiwania, a pies w każdej chwili może odejść od rączek szarpiących za uszy i ogon. Dwulatek najczęściej bawi się nie z psem, ale psem – także trzylatka nie zostawiamy samego ze zwierzęciem. Wprawdzie wiemy już dobrze, na co stać naszego psa, ale zachowania dziecka absolutnie nie da się przewidzieć.

Nie wszystkie psy spokojnie tolerują dziecięce czułości – mały pies może po prostu czuć się boleśnie zagrożony. Po spokojnie warującej suce owczarka niemieckiego z zachwytem raczkowało niespełna roczne dziecko; jamniczka uciekała w najdalszy kąt mieszkania przed takimi czułościami.

A co, jeśli najpierw w domu jest dziecko i ulegniemy prośbom 4-5-latka o kupno szczeniaka?

Proponuję najpierw przynieść do domu ogromnego pluszaka z Ikei – na takiej zabawce uczymy prawidłowego kontaktu dotykowego. A potem i tak wszelkie wspólne zabawy muszą być pod kontrolą – żaden szczeniak nie wie sam z siebie, że skóra dziecka jest zdecydowanie delikatniejsza niż futerko miotowego braciszka i żadne kilkuletnie dziecko nie wychowa samodzielnie psa. Tyle dobrze, że szczeniak dorasta szybko i już za dwa lata będziemy mogli stopniowo pozwalać na coraz więcej wspólnych zabaw…

O dogoterapii słyszeliśmy wszyscy – ale jeśli dziecko ma jakiekolwiek problemy, nie oczekujmy, że przed chwilą kupiony szczeniak, wszystko jedno jakiej rasy, sprawdzi się sam z siebie w takiej roli. Najpierw przekonajmy się, czy dziecku pomogą godziny spotkań z dorosłym, już doskonale wyszkolonym psem. A potem oceńmy, czy starczy nam czasu na codzienną pracę z dzieckiem specjalnej troski i umiejętności trenerskich na wyszkolenie szczeniaka do niełatwych zadań.

Czytany 398 razy